Drodzy Gliwiczanie,
jak zapewne wielu z Państwa słyszało, moje nazwisko znalazło się na liście kandydatów do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej. Chciałbym w kilku słowach wyjaśnić powody mojej decyzji o kandydowaniu do parlamentu.
2 września tego roku minie 26 lat mojej pracy na stanowisku prezydenta Gliwic. Mogę bez fałszywej skromności stwierdzić, że były to bardzo dobre lata dla naszego miasta. Gliwice na początku lat 90. były biedne i zaniedbane. Dzisiaj jesteśmy w ścisłej czołówce najlepiej rozwijających się polskich miast. Nie jest to moja subiektywna opinia, potwierdzają to niezliczone rankingi i nagrody. Oczywiście nie wszystkie nasze problemy zostały rozwiązane, a sukces Gliwic to nie tylko moja zasługa. Pracowali na niego wszyscy mieszkańcy i ta praca musi trwać dalej. Niestety w aktualnej sytuacji politycznej coraz mniej zależy od nas, a dalszy rozwój Gliwic i wielu innych polskich miast i wsi jest coraz bardziej zagrożony przez działania partii, która uważa, że tylko ona powinna decydować o wszystkim w kraju.
Uważam, że polski samorząd, mimo swoich wad, jest naszym największym sukcesem. Społeczności lokalne, które decydują same o sobie, niezależne od władz centralnych, przez lata były fundamentem rozwoju naszego państwa. Wszędzie tam, gdzie ważniejsze od politycznych przepychanek było budowanie kanalizacji, budowanie dróg i mieszkań, jest dzisiaj lepiej niż było 10, 20 czy 30 lat temu. Tak właśnie przez całe lata było w Gliwicach.
Od 4 lat rząd Prawa i Sprawiedliwości ogranicza kompetencje i dochody samorządów, a jednocześnie spycha na nas wszelkie problemy, z którymi sobie nie radzi. Dobrym tego przykładem są chociażby szpitale, które powinny być finansowane przez państwo (NFZ), ale dzisiaj ich rosnące długi muszą płacić samorządy, często z pieniędzy, które powinny być przeznaczone na budowę i remonty dróg, utrzymanie szkół, mieszkania czy opiekę społeczną.
Uważam, że kolejne 4 lata takich rządów będą oznaczały koniec polskiej samorządności. Dalsze odbieranie pieniędzy i możliwości działania doprowadzi do tego, że burmistrzowie i prezydenci miast będą wyłącznie administrować i wykonywać polityczne polecenia z Warszawy. Nie godzę się z tym i nie zamierzam bezczynnie patrzeć, jak kawałek po kawałku zabiera się społecznościom lokalnym możliwość decydowania o najważniejszych dla nich sprawach.
Zdecydowałem się kandydować z listy Koalicji Obywatelskiej, ale nie znaczy to, że zapisałem się do partii politycznej. Przez wiele ostatnich miesięcy wraz z innymi prezydentami miast oraz osobami z różnych środowisk pracowaliśmy nad projektem wspólnej listy do Senatu, tak aby do wyższej izby parlamentu trafili ludzie, którzy będą w nim autentycznie pracować dla dobra naszego kraju, a nie posłusznie wykonywać polecenia tego, czy innego szefa partii. Wiele wskazuje na to, że ten plan się powiedzie.
Myślę, że przez te wszystkie lata poznali mnie Państwo na tyle, żeby uwierzyć mi kiedy powiem, że kompletnie nie interesuje mnie nic z tego, z czym kojarzona jest dzisiaj partyjna polityka. Przez całą moją karierę ważniejsze były dla mnie konkrety, autentyczne działanie niż PR i przymilanie się do elektoratu. Przez te lata w Gliwicach nieraz forsowałem niepopularne decyzje, z których zdecydowana większość po czasie okazywała się korzystna dla miasta. W Gliwicach nigdy nie uprawialiśmy nachalnej propagandy, ważniejsze od zabiegania o uwagę mediów czy ściskanie rąk na festynach była dla mnie autentyczna praca dla miasta. I mimo tego staroświeckiego podejścia, przez lata cieszyłem się Państwa zaufaniem.
Przed Polską stoją poważne wyzwania. Stan służby zdrowia grozi katastrofą, mimo rosnących wpływów budżetowych coraz bardziej niedofinansowana jest Policja czy edukacja. Za kilka tygodni nasze miasta znowu będą dusić się w smogu. W fatalnej kondycji jest energetyka, a ceny prądu po wyborach mogą drastycznie wzrosnąć. Władze nie mają pomysłów na gospodarkę odpadami, co doprowadzi do gigantycznych podwyżek opłat dla mieszkańców.
Rząd PiS ma oczywiście swoje sukcesy. Programy socjalne poprawiły sytuację wielu polskich rodzin, problem w tym, że dodatkowe pieniądze w portfelu mogą nie wystarczyć, gdy wzrosną rachunki, ceny żywności czy trzeba będzie chodzić prywatnie do lekarzy.
To są problemy, które trzeba i można rozwiązać. I tym zamierzam się zajmować jeśli zostanę wybrany senatorem.
Ten wybór będzie jednak wiązał się z tym, że przestanę być prezydentem Gliwic. Chcę Państwa zapewnić, że przyszłość naszego miasta i jego dalszy rozwój są dla mnie bardzo ważne. W Gliwicach dalej będzie funkcjonować wybrana w ubiegłym roku Rada Miasta, która z pewnością będzie gwarantem stabilności naszego samorządu. Poza tym przez lata mojej pracy nigdy nie zarządzałem jednoosobowo. W Gliwicach zostanie zgrany i kompetentny zespół ludzi, który, jeśli tylko obdarzycie ich Państwo zaufaniem, będzie dalej dbał o dobro naszego miasta.